Tak...od początku zapowiadały się nie najlepsze warunki do gry tego dnia... Od rana lało, grzmiało, grad ze śniegiem, -15stopni na słońcu ;p A tu grupa twardzieli powiedziała"a co tam" i stawiła się na boisku by w tych morderczych warunkach powalczyć z niepokonaną dotychczas na lokalnym boisku drużyną Boca Juniors!!! Było nas czterech, ich tylu samo ale byli wszędzie i tworzyli liczebną przewagę... Pierwsze podanie i zaczęło się. Dwie pierwsze akcje naszych przeciwników i... 2 w dupę ;/ Byliśmy w szoku- nasz bramkarz zawiódł...Nie mogliśmy się przez dłuższy czas podnieść... Boca napierała, a tu nagle jakaś przypadkowa kontra i Szymon strzelił jakieś petardinho i już tylko 1:2. Złapaliśmy wiatru w skrzydła kolejna nieskładna i przypadkowa akcja- ostre dośrodkowanie gwiazdy drużyny Słabego Składu-Leo i samobój zdezorientowanego obrońcy Boca- 2:2... Zaraz jakimś cudem było 4:2 dla nas, jak do tego doszło, nikt nie był w stanie tego określić. I nagle zmiana bramkarza w naszym Teamie-między słupkami- niezawodny Cis... Co można powiedzieć o nim, bronił dosłownie wszystko(strzały z dystansu, ostre dośrodkowania, podania od swoich partnerów z drużyny, czasem jakieś petardinho jak nie zdążył uciec przed piłką) oprócz szmat, zwyczajnych najprostszych szmat... I zrobiło się 5:4 już tylko dla nas, Skorpion- nasz podstawowy bramkarz powiedział "nie mogę na to patrzeć" i wrócił do naszej bramki. Tymczasem mecz już zaczął się nam układać, nasze nieskładne przypadkowe zaskakujące dla wszystkich akcje kończyły się bramkami, z przodu szalał chcący się zmobilizować Cisss, strzelając petardinho do pustej bramki... Duet Leo-Simon dołożył swoje i mecz zakończył się wynikiem bodajże 12:5 dla nas...
Ostatni gwizdek i konieccc.Zwycięstwo Zeszliśmy z płyty boiska i szczęśliwi poszliśmy sobie w pizdu...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatni gwizdek i konieccc.Zwycięstwo Zeszliśmy z płyty boiska i szczęśliwi poszliśmy sobie w pizdu...
Post został pochwalony 0 razy